Ostatnio wiele dzieje się w moim biżuteryjnym świecie.
Największą frajdą dla mnie w ostatnim czasie był kurs lutowania od podstaw, na który przeczołgałam się przez pół Polski.
Celem mojej podróży była „Wytwórnia Antidotum” w Warszawie. Polecam wszystkim to miejsce!
Świetny warsztat, przyjazna atmosfera oraz pomocni i otwarci ludzie.
Nic dodać, nic ująć. Pełna profeska.
Przy tym wyciągnęłam z tego kursu o wiele więcej niż się spodziewałam.
Całe warsztaty uruchomiły wspomnienia z najmłodszych lat mojego życia, gdy wchodziło się do jakiegoś dziwnego miejsca i pytało się „a co to?”, „a jak to działa?”, „a dlaczego tak?”:)
Poza wiedzą teoretyczną (o temperaturach lutowania rodzajami lutów, lutówek i sprzęcie), zasadami BHP (czyli jak nie zrobić sobie kuku przez nieostrożność lub głupotę) i częścią praktyczną – które stanowiły trzon tych zajęć, obejrzałyśmy większość narzędzi złotniczych i dowiedziałyśmy się do czego te wszystkie dziwactwa służą.
Same przygotowałyśmy sobie materiały do lutowania, wycinałyśmy, kształtowałyśmy, żeby na koniec wszystko pięknie zlutować, wyszlifować i wypolerować lub zmatowić.
Muszę przyznać, że jest to fantastyczny świat! Wpadłam bez reszty w tę zabawę z lutowaniem
i choć nie obyło się bez przeszkód oraz utraty cierpliwości w pewnych momentach,
wyszłam z kursu w wieeelkim bananem na ustach.
Warto było przemęczyć się te kilka godzin w autobusie i pociągu 🙂
A oto mała pamiątka z warsztatów:




